Ta samotna kartka wygląda jak wyrwana z jakiegoś dziennika. Z trudem udaje ci się cokolwiek na niej rozczytać, gdyż papier przesiąka krwią.
Dzień 26.
Znów się mnie spodziewały, wypatrzyły mnie, mimo że ledwo co wyściubiłam nosa zza klifu. Mało brakowało, a nie dobiegłabym do portalu.
Pragnienie posiadania każdej, najmniejszej informacji o nich, jest jednak silniejsze ode mnie. Skąd one się tu wzięły?
Dzień 27.
Teraz zaczyna się robić naprawdę niebezpiecznie – gdy tylko się przeteleportowałam do dżungli, spojrzałam w oczy jednemu z dinozaurów. Serce mi stanęło. Może trzeba odczekać, aż zapomną, że kiedykolwiek tam byłam?
Dzień 28.
Dziś nie wybieram się do dżungli, więc zbieram informacje do kupy:
W gąszczu, do jakiego się przenoszę, istnieje stado dinozaurów. Skąd one się tu wzięły? Nie wiem. Dżungla jest nieprzebywalna poza tym małym kawałkiem terenu, gdzie żyją. Ale przecież muszą skądś napływać. Mało tego – mam wrażenie, że między dużymi okazami, biegają parami małe protoceratopsy. Nie miałam większej okazji im się przyjrzeć, ale wiem, że mają dość zabawny zwyczaj spania naprzemiennie – jeden śpi tylko wtedy, gdy drugi czuwa i pilnuje tego pierwszego. Urocze. Wciąż zagadką pozostaje, co łączy te małe egzemplarze z tymi dużymi, w którym miejscu mają swoje legowisko, gdzie się rozmnażają, jak się tu znalazły... Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
Dzień 29.
Zauważyłam, że dinozaury bardzo łatwo zdenerwować. Wystarczy jeden niewłaściwy ruch, a natychmiast udowodnią swojej ofierze siłę ich niesamowitej więzi. Jeśli kiedykolwiek stanę przed nimi twarzą w twarz muszę zachować szczególną ostrożność. Może jeśli będę poruszać się w określony, harmonijny sposób jakoś uda mi się przetrwać starcie?
Dzień 30.
Nie mogę dłużej czekać, więc ponownie przenoszę się do dżungli.
Podróż portalem przebiegła pomyślnie – jeszcze żyję i ani jednego dinozaura. Mam wrażenie, że od południa słychać odgłosy walki jakiegoś większego okazu i, prawdopodobnie, męskie okrzyki bojowe. Czyżby to ryk tyranozaura i krzyki człowieka? Ktoś walczy z tyranozaurem? Nie... to niemożliwe.
Nie ma co zwlekać – spróbuję delikatnie wychylić się zza klifu i rozejrzeć. Może uda mi się dobiec do schodów, nim mnie zjedzą.
To był ostatni wpis w dzienniku. Dalej nie ma niczego, poza krwią.