Napisał Pomięta kartka
24.12.2020 r.
Cholera, nie przeszłam próby. Chyba naprawdę jestem do kitu, tak jak mówiła moja matka!
Zebrałam wszystkie trzy klucze, drzwi się otworzyły, a tu nagle coś takiego. Co to był za stwór? Do teraz pamiętam jego ślepia.
Miałam tyle szczęścia, że udało mi się jakoś stamtąd wydostać, opuścić mury Scythe i ruszyć w góry – bałam się spojrzeć za siebie w obawie, że to dziwne, strasznookie licho za mną leci. Co to w ogóle było? Wiedziałam, że na Próbie Potencjału można spotkać naprawdę wszystko, ale TO?! Czterooki, uskrzydlony stwór złożony z kości i rozkładającego się mięsa, w dodatku dzierżący w swoich szponach czaszki – pewnie szykował się i na moją!
Udało mi się podczepić pod jakiś latający wehikuł z dziwnymi końmi prowadzony przez grubego kolesia w czerwonym wdzianku. Mam nadzieje, że nie trafiłam z deszczu pod rynnę. Co za koszmar.
Chyba dolecieliśmy do jego domu – staruch zszedł w dół góry a ja schowałam się na poddaszu. Długo tu nie zabawię – siedzę tu i boję się zamknąć oczy w obawie, że gdy je otworzę, ON BĘDZIE STAŁ PRZEDE MNĄ.
[W tym miejscu kartka jest oderwana, dalej ani na odwrocie nie ma żadnego tekstu]